SARS-CoV-2 już nas zmienił. Zmienił nie tylko nasz sposób pracy, zmienił też optykę konsumencką. Zmienił nasze podejście do marek, oferowanych przez nie wartości, powoli przesuwa ostrość widzenia z lansu i metki na jakość, funkcjonalność, transparentność produkcji.
Wciąż jeszcze marki premium cieszą się sporą popularnością, ale kilka ostatnich kryzysów dobitnie pokazuje, że ten segment rynku już niedługo czeka zmiana. A wraz z nią trudne czasy wychodzenia ze strefy pewności siebie i komfortu oraz epoka spadającej marży. Szczególnie istotna stanie się transparentność produkcji, łańcucha dostaw. Produkowane w Polsce ma być produkowane w Polsce, a nie przemetkowane w Polsce.
Jessica Mercedes – kryzys metkowy
Nie rozwijając zbytnio dobrze już opisanego kryzysu, wspomnę jedynie, że osławiona influencerka (nie cierpię tego słowa!) sprzedawała pod swoją marką Veclaim koszulki firmy Fruit of the Loom. Zapewniała przy tym, że wszystkie ubrania są szyte w Polsce. Swoją drogą oczekiwałbym, że marki ekskluzywne potrafią lepiej przyszyć metkę 😉
https://www.facebook.com/michalzaczynskiblog/posts/1414612262072681?
Podobny produkcyjny myk konsumenci odnaleźli w Local Heroes, za to identyczne jak oferowane przez markę Wishbone naszyjniki odnaleziono na AliExpress.
LaMania – kryzys producencki
W przypadku tej marki sprawa rozlała się szerzej. Aferę wywołała informacja o czapce uszytej w Bangladeszu mimo zapewnień, że produkty marki powstają w 100% w Polsce. Dziś na stronie LaManii widnieje informacja o 95% 🙂 Ale czarę konsumenckiej goryczy przelała informacja, że kieliszki pochodzące z Huty Szkła Julia LaMania sprzedaje dwukrotnie drożej.
UPDATE:
W niedzielnym (14 czerwca 2020) wywiadzie dla BusinessInsidera możemy przeczytać stanowisko LaManii jakie prezentuje jej właścicielka: link.
Jeden influencerski „błąd” wywołał lawinę. O tym, czy powinniśmy to nazywać błędem, czy oszustwem, pewnie zdecyduje sąd lub UOKiK. Wyrok będzie promieniował na działania wszystkich, ale ja mam dla nich dobrą radę już dziś.
Opisane już w 2006 roku przez TrendWatching zjawisko o nazwie Tyrania transparentności bazowało na kilku danych badawczych, m.in. tym, że 80% e-commerce’owego czasu konsumenci poświęcają na wyszukiwanie, oglądanie, czytanie opinii. Przez te 14 lat raczej niewiele się pod tym względem zmieniło, może nawet ten odsetek się zwiększył. Urósł rynek elektronicznego handlu ale i konsumenci zmądrzeli. Umieją lepiej korzystać z wyszukiwarek (nawet tych zdjęciowych), porównują oferty, a czasem wręcz świadomie szukają identycznych wzorów gdzie indziej. Przypuszczam, że AliExpress jest w wielu przypadkach referencją mimo, że jest pełen podróbek i laikowi czasami trudno się połapać, co jest oryginalne, co podrobione. Koniec końców można się pomylić kto kogo przemetkowuje 🙂 Po co zatem ryzykować?
Wystarczy skorzystać z ogólnodostępnej wiedzy, zachować się fair i transparentnie. I np. sprzedając kieliszki Julii jawnie je podpisać, że to LaMania choice/selection, dołożyć cokolwiek od siebie – np ściereczkę do ich wycierania. Trudno pewnie, nie ukrywając producenta, sprzedać coś identycznego dwukrotnie drożej, ale przy odrobinie wysiłku i niewielkiej inwestycji cena wyższa o 20-30% byłaby dla konsumenta do strawienia, a może i nawet przeszłaby nie zauważona. Co najwyżej ktoś by zakpił z ceny ściereczki do wycierania kieliszków 🙂
Jak do tego wszystkiego ma się pandemia? Wprost: konsumenci mają więcej czasu i mniej pieniędzy, więc szukają i sprawdzają. Mniej pieniędzy powoduje też koncentrację na użyteczności, a nie na lansie. Oczywiście wciąż istotne jest jak coś wygląda, czy kto to zaprojektował i za to konsumenci są w stanie zapłacić, ale tylko pod warunkiem, że to nie kopia, plagiat, zrzyna lub ściema.
No chyba, że ktoś woli kupować plagiaty, czyli tym samym pochwala kradzież. Ale to już temat na oddzielny wpis.