Akcja, która przetacza się przez światowy internet, polegająca na wylewaniu na siebie wiadra wody z lodem może działać na nerwy.
Może się wydawać mi się żenująco głupia, zwyczajna, przaśna, wcale nie śmieszna i w końcu nic nie dająca lub przynosząca efekty tak znikome, że nie warte wspomnienia. Kolejne osoby, które dla poklasku, lajków na fejsie, kilku sekund popularności ochoczo chwytają wiadro po farbie, nalewają doń wody, dorzucają kostek lodu by po chwili to wszystko wylać sobie na łeb. Cóż za wariat to wymyślił? I jeszcze te nominacje – ten nominuje tego, tamten owego, prezydenci, prezesi, celebryci, starcy, dzieci. No banda wariatów. Jakiś wirus głupoty? Do tego media – internet, telewizja, prasa. Zdjęcia, omówienia, filmiki i jeszcze ten Gates ze swoją idiotyczną maszynką – co, on rąk żeby wiadro podnieść nie ma?
I na końcu (a nie na początku?!) o co chodzi w tej całej akcji? Ktoś coś na coś wpłaca? Czy wszyscy tylko się kretyńsko nominują?
Można tak myśleć dopóki nie obejrzy tego. W całości i uważnie.
Całe hejterstwo, wyśmiewanie, sarkazm, ironia mija jak starta ręką mgła z szyby. Wszystko staje się jasne i zrozumiałe. I nie ma znaczenia jak idiotyczne jest kręcenie filmu z własnymi wygłupami.
Wirusowy zasięg budujący świadomość istnienia choroby zwanej SLA (stwardnienie zanikowe boczne) i wywołujący zryw, chęć jakiejś pomocy chorym to największy i niebywały sukces tej akcji. Jak myślę akcja charytatywna to od razu mam w oczach Jurka
Lecz #icebucket przekroczył wyobrażenia i granice. Stał się częścią życia, pożyteczną zabawą i oczywiście został wykorzystany reklamowo. No bo przecież reklama musi reagować na to co popularne. Jeszcze lepiej jak reaguje na to co ważne.
http://www.youtube.com/watch?v=jORaltOxfdU
http://www.youtube.com/watch?v=8ghhFJqThUU
http://www.youtube.com/watch?v=1r2tHCHkJTU