granica…

Od kilku dni przez znakomitą większość blogów przewija się temat diesel’owego wirusa.

Różne sa komentarze, różne opinie. Jedni mówią fajne, drudzy, że plagiat, trzeci że obrzydliwe i nawet screenshota (sic! 🙂 ) nie pokażą. Jeszcze inni zastanawiają się, czy wrzucony na jutjubowe wideohurtownie spot zostanie, czy nie zostanie zbanowany. No to i ja w końcu szaleństwu ulegam. I swoje 3 grosze do ogólnego zgiełku muszę dorzucić.

Najpierw prosty komentarz – mi się spot NIE PODOBA. Choć idealnie wpasowuje się w trend wszechogarniającej internet pornografii jakąś granicę przesuwa (przekracza?).

Ja rozumiem i popieram Troutowskie „differentiate or die”, ale ten spot jest już chyba lekką przesadą (a może za stary jestem, albo niedzisiejszy?). Nie jestem pruderyjny i niejedno w życiu widziałem, ale uważam, że jest pewna linia, po której przekroczeniu jest… pusto, dziura, przepaść. No bo pomyślcie, co będzie następne? Zlikwidujemy rysunki? A może celebrytem nowego banku powinien zostać „ogier” (czy jak go tam nazwać) z poniższej reklamy firmy Amica?

[flv:http://branddoctor.pl/wp-content/uploads/2008/09/banned_amica_italy.flv 320 240]

Wiemy doskonale z ogólnodostępnych badań percepcji reklam, że najlepiej sprzedają: seks, dzieci i zwierzęta (kolejność przypadkowa). I jak do tej pory wszyscy marketerzy umiejętnie tzn. z gustem, bez przekraczania barier smaku, te badania wykorzystywali. Jedni opierali komunikację na delikatnej erotyce, inni budowali marki wykorzystując urocze, półroczne bobasy, jeszcze inni fajne psy mieszali z farbami. Marketerzy na tym korzystali, konsumenci chętnie oglądali spoty i kupowali produkty. Agencje zarabiały. I powinno tak zostać.

Z drugiej strony już nasi pradziadowie wiedzieli, że najlepszą kasę robi się na ludzkim nieszczęściu i/lub snobizmie. Jak to wszystko zmiksujemy to wyjdzie np. pasztet w postaci reklamy high-endowego domu pogrzebowego, w którym wykorzystany zostanie… sami sobie dopowiedzcie. Brr…

Spot Diesel’a nie jest dla mnie ani śmieszny, ani zachęcający.

[flv:http://branddoctor.pl/wp-content/uploads/2008/09/diesel_xxx.flv 320 240]

Fakt – zapamiętywalny to on jest. Ale do mnie, nie dość, że nie przemawia, to raczej mnie od marki odpycha. Bo zamiast ostrej rypanki wolę… to już nie temat na bloga o reklamie 😉

Marcin Kalkhoff
Marcin Kalkhoff

Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

Artykuły: 534

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.