Wszystkim moim czytelnikom serdecznie sukcesu życzę.
Tym bardziej im mniej znaków na niebie i ziemi go zapowiada.
Ad rem – kryzys zagląda do reklamowego i marketingowego garnuszka. Nie, nie w sposób jaki wydaje sie nam oczywisty – klienci zmniejszają budżety itp. (choć to też).
Wyborcza tu opisuje bardzo ciekawe (choć nienowe i trochę naciągane moim zdaniem) zjawisko – chodzi mianowicie o marketingowy przerost formy nad treścią czyli nieadekwatną do wartości biznesowej wycenę marki. A to wszystko na podstawie wydanej niedawno książki „Brand Bubble”.
Pozwólcie, że odniosę się do tego artykułu.
To, że marka jest warta więcej niż faktycznie generowane przez nią przychody dla reklamowo-marketingowego światka nie jest niczym nowym. Poczynając od słynnej wyceny wartości Coca-coli jako marki vs aktywa i przychody, aż po nasze rodzime brandy. Ciekawe jest skąd taka dysproporcja się bierze. Odpowiedź, droga Gazeto jest łatwiejsza niż się wydaje:
Jest to po prostu kwestia metodologii – porównujemy deklaratywną i emocjonalną odpowiedź ankietowanego z faktycznymi danymi księgowymi. Dla porównania – każdy z nas ma jakiś swój ulubiony przedmiot, który jest dla niego więcej wart niż cena za jaką moglibyśmy go faktycznie sprzedać.
Ot i cała markowa bańka.
Nie jest natomiast bańką, książka sama w sobie – to zwyczajnie znakomity przykład jak się da zarobić na kryzysie – jak coś co jest z definicji czymś negatywnym, można obrócić na swoją korzyść i na tym zarobić.
Polecam zabawę markami w porównywanie wartości dekaratywnej do faktycznej: http://www.thebrandbubble.com/explore/.