komentarz do badania

Kilka dni temu (18 kwietnia 2013), pod auspicjami PBI, ukazało się badanie polskiej blogosfery. Czuję się w obowiązku do niego odnieść, bo wywołało w blogoświatku spore i zasłużone poruszenie.

Zacznijmy od kilku, moim zdaniem, bardzo ważnych definicji jakimi posługuje się badanie:

raport informuje, na ile poszczególni blogerzy są znani i czytani oraz jaki mają wizerunek

Użyte słowo „czytani” nie oznacza ilości czytelników, jeśli dobrze rozumiem. Badanie jest reprezentatywne, gdyż:

Struktura próby tożsama ze strukturą polskich internautów w wieku 15 lat i więcej ze względu na płeć, wiek, wykształcenie, wielkość miejscowości zamieszkania oraz korzystanie z wiodących serwisów internetowych wg danych PBI/ Megapanel. Liczebność próby N=988 osób.

A blog, czyli to, co mój drogi czytelniku właśnie czytasz to:

(…) rodzaj serwisu internetowego, który zawiera uporządkowane chronologicznie wpisy oraz zazwyczaj posiada też możliwość dodawania komentarzy przez czytelników. Blog ma charakter dziennika.

I na tą definicję akurat się załapuję 🙂

Tu następuje to, co warto zestawić z komentarzem udzielonym serwisowi internetowemu Press. Poniższe zdanie pochodzi z raportu:

zdarzało się, że badani wskazywali serwisy, które jej nie spełniają. Po konsultacjach ze środowiskiem blogerskim (m.in. Tomkiem Tomczykiem zanym jako Kominek i Pawłem Opydo znanym Zombie Samurai) któremu udostępniono wstępne wyniki, zdecydowaliśmy się wykluczyć część danych z prezentacji.

A to z ww. Pressa:

Jeśli w raporcie blogiem „regularnie czytanym” jest aktualizowana raz na rok strona Martyny Wojciechowskiej albo blogi osób, które piszą raz na kilka miesięcy i nie mają na swoim koncie więcej niż trzy-cztery teksty, to nie potrzebujemy kolejnych dowodów, by przypisać te badania do kategorii fantastyka – mówi Tomczyk. – Absurdalne są też wyniki dowodzące, że blogerzy mający średnio około tysiąca czytelników miesięcznie są popularniejsi od tych mających 300 tysięcy – dodaje.

Skoro, drogi Kominku (przepraszam za formę „Ty”, ale tak łatwiej; liczę, że nie będziesz miał nic przeciwko), widziałeś wcześniej raport, a nawet go konsultowałeś, a część danych z prezentacji, na Twoją prośbę została wykluczona, to dlaczego dane pozostające wciąż w raporcie nazywasz fantastyką?

Wróćmy do raportu.

Według niego BrandDoctora zna 2,1% badanych czyli 20 osób. Przesada. Mam nadzieję, że więcej. No to estymujmy na internautów. Wychodzi około 375 000. Też przesada. Chciałbym mieć choć jedną czwartą tego zasięgu.

Ze słyszenia znają mnie 33 osoby, lub w tej samej estymacji około 561 000. Łaaał! 🙂 Celebryta ze mnie!

Regularnie, spośród badanych, czyta tego bloga 7 osób, ale 40% potencjału (odsetek czytających wśród znających bloga) stawia mnie w pierwszej dziesiątce blogów z potencjałem. Tyle, że zadecydowało o tym 2,8 osoby (jak to możliwe?).

Badanie firmowane przez PBI (czyli firmę, która wyznaczyła standard badań internetu w Polsce i jest jedynym zleceniodawcą tychże badań – mam nadzieję, że nie popełniam błędu pisząc „zleceniodawca”) powinno być i, wnioskując po powyższych czterech akapitach, jest statystyczne. Kłopot w tym, że wiedza statystyczna zeń płynąca nie odzwierciedla rzeczywistości, bah! nawet się do niej nie zbliża (przynajmniej w moim skromnym przypadku). Albo mnie nie docenia, albo znacznie przecenia.

Podsumowując, czuję się wielce doceniony znajdując BrandDoctora i moje nazwisko wśród znakomitego (serio!) grona blogerów (tych, którzy z bloga tylko są znani, a nie z TV), przeceniony w estymacji na internautów i niedoceniony wśród panelistów.

Nie rozumem oburzenia włączeniem w badanie telewizyjnych celebrytów (znaleźli się tam, bo taka metodologia), ale rozumiem krytykę za niedoskonałości statystyczne.

Raport znajdziecie tu.

Marcin Kalkhoff
Marcin Kalkhoff

Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

Artykuły: 534

4 komentarze

  1. Szanowni – wnioskowanie przedstawione powyżej przez autora jest błędne. Interpretacja danych z badań, zwłaszcza w kwestii dopuszczalnej generalizacji, wymaga wiedzy. Bez wiedzy balon lecący do góry podważa prawa grawitacji.

    • Tomku – oczywiście, że jest błędny! Z całą premedytacją! Czy na prawdę sądzisz, że mógłbym uwierzyć w taką interpretację i literalne czytanie wyników? Naprawdę nie znalazłeś tu ironii? 🙂

      W Twojej wypowiedzi bardzo mi się podoba sformułowanie „interpretacja w kwestii dopuszczalnej generalizacji”. Mam wrażenie, że takowej właśnie dokonałeś 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.