˙˙˙ıɯɐƃou ʎɹóƃ op ɐʞooqǝɔɐℲ ɯǝʇsʎsoʞƎ

starcie gigantów internetowych: google kontra facebook

Google+ postawił wszystkich mających doń dostęp do góry nogami. Blogosfera już kipi od omówień wad i zalet goopomysłu, omawia i piętnuje niedociągnięcia, wychwala i rozpływa nad zaletami.

Paweł Tkaczyk patrzy na G+ od strony reputacji, Artur Kurasiński zastanawia nad aspekatami giełdowymi. Zachodnia, amerykańska blogosfera bawi się w wyliczanki różnic i podobieństw.

Faktem jest, że obserwujemy starcie dwóch gigantycznych maszyn internetowych. Dojrzałej, a mimo to dynamicznej GOO

i młodej, może nawet młodzieńczej, FACE.

Goo, swoim sprawdzonym z czasów gmaila sposobem, stosując znaną regułę niedostępności, publiczną betę zawęża do geekokręgów, Face zapowiada, że odpowiedź tuż, tuż. Zwróćmy uwagę na odwrócenie ról. Dotychczas to Face był innowatorem (przynajmniej w percepcji użytkowników), a reszta go goniła. Teraz, raptem i chyba jednak niespodziewanie, role się odwróciły i musi gonić. Oj musi!

Wg mnie, szanse na odwrót konsumentów od FB są duże. I są conajmniej dwa ku temu powody.

  1. Mało kto na świecie nie używa google. Albo jako wyszukiwarki, albo jako systemu pocztowego, wyznaczającego standardy i trendy, albo, jeśli nie tych dwóch poprzednich (w co wątpię), to jako serwisu video.
  2. Tylko google samodzielnie stać na eksperymenty, bo tylko on (z tych dwóch graczy) ma na to własne środki. Zainwestował je w stworzenie socialekosystemu i teraz tylko w ramach własnych produktów może je rozwijać, promować, integrować. Tfuuu, przepraszam, już zintegrował!

Facebook natomiast, ma jedną, baaardzo dużą przewagę.

  1. Stał się synonimem serwisów społecznościowych i w zasadzie każda inicjatywa socialmediowa mniej lub bardziej się do niego odwołuje. Oczkiem w głowie Facebooka było promowanie się poprzez zagnieżdżanie odniesień do fanpage’a, pokazywanie walla poza własnym ekosystemem i inne takie praktyki ekshibicjonistyczne. To Facebook zmienił nasze przyzwyczajenia i pokazał internet jako miejsce umiejące odzwierciedlić nasze realne życie, przyjaźnie, animozje, poglądy – po prostu relacje jakie nas łączą ze światem. Nauczył nas także swoistego ekshibicjonizmu udostępniając narzędzia do tworzenia aplikacji, API, współpracując z marketerami, czy wreszcie samemu publikując pluginy, widgety do zagnieżdżania w naszych serwisach internetowych. Czy przed Facebookiem było o nas tyle wiadomo? I tyle osób mogło tą wiedzę (nomen-omen) wyguglować?

    Google też udostępnia API. Też. Ile widzieliście, znacie serwisów, które np. pokazują gtalka? A może inaczej: ile znacie takich, które pozwalają sie zalogować via google, a nie pozwalają na logowanie kontem facebooka? A ile na odwrót?

    Zastanawia mnie jak szybko to się zmieni. Zgadzam się z opiniami, że szybko g+ fejsa nie zastąpi. 750 mln ludzi nie da się przenieść z jednego miejsca w drugie ot tak. Google mogłoby pewnie to zrobić po prostu kupując facebooka, jak ten pojawi się na giełdzie (kto wie, może częściowo tak się stanie?), ale raczej zdecyduje sie powoli skubać i odbierać faceużytkowników. A ma czym. Stworzyło bardzo dobrą i trywialnie prostą, intuicyjną w obsłudze platformę. Ma rzesze zadowolonych użytkowników swoich webowych aplikacji. Nie startuje od zera.

    Czy się przeniosę do G+? Nie mam żadnego kłopotu z odpowiedzią na to pytanie. Jeśli google+ nie zmusi mnie do kolejnego, mozolnego budowania listy znajomych, a pozwoli na łatwy import kontaktów, to sądzę, że w ciągu kilku miesięcy przesiądę się socialmediowo z F na G, czyli na kolejną w alfabecie, literkę. Przejrzystością interface’u już mnie G+ kupił.

    Teraz pozostaje tylko oduczyć się FACEfunkcjonalności i nauczyć GOO+korzystania. Tylko?

     

    __

    Marcin Kalkhoff
    Marcin Kalkhoff

    Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
    Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
    Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

    Artykuły: 534

    3 komentarze

    1. FB postawił na ilość, mam nadzieję, że G postawi na jakość… użytkowników.
      Funkcje zapowiadają się ciekawie i mam wrażenie, że służą jakości kontaktów a nie ilości.
      Mam nadzieję, że G odbierze FB tych użytkowników, których zaczyna przytłaczać liczba spamu na FB.
      Kolekcjonerzy kontaktów niech zostaną na FB.

    2. O bardziej świadomym dobieraniu znajomych w G+ pisał już Rafał Gdak na W24: http://goo.gl/wyJt4
      A ja chciałbym o czymś innym. Google+ używam raptem od kilku dni i mnie również Google już ma w kieszeni. Nie tylko ze względu na znacznie lepszy interfejs. Zwróćmy uwagę jak komunikuje siebie jako marka Google, a jak Fb. Facebook jest niedostępny, stanowczy – taki drugi Apple mówiący, że wie lepiej od użytkownika, jest nieprzyjazny i narzuca. Google to odwrotność – przyjazne komunikaty, spoty, przynajmniej PRowo dobry kontakt z użytkownikami i ich słuchanie, a także proszenie o feedback, dzięki czemu czują się oni ważniejsi. W sytuacji, gdy klient (a tym są przecież użytkownicy) ma do wyboru dwóch usługodawców o podobnych funkcjonalnościach wybierze tego, w którym zostanie lepiej obsłużony i który będzie mu się lepiej kojarzył. Wydaje mi się, że to zadecyduje o sukcesie G+ i… upadku Fb.
      Oczywiście "podobne funkcjonalności" to także porównywalna ilość znajomych, zatem Google musi wpaść na jakiś genialny pomysł, dzięki któremu nastąpi migracja użytkowników z Fb do G+. Fb nawet użytkownikom pozwala na import całego profilu – gdyby Google wykorzystało to i napisało skrypt umożliwiający przeniesienie całego profilu wraz z historią z Fb do G+ to już mieliby pierwszy kamień milowy za sobą…

      • Artur,
        Dookoła, poprzez yahoo już się da zaimportować kontakty, aktywności swojej i znajomych jeszcze nie (sądzę, że już jakiś developer się za to zabrał). Jak takie narzędzie się pokaże to FB będzie się miał z pyszna.
        Choć jak zagłębiam się w G+ to kilku funkcjonalności FB mi brakuje: np grup, fanpage’y itd. Wiem, że to się da zrealizować dookoła (jak import kontaktów), ale dopóki to nie będzie możliwe wprost, G+ będzie miał kłopot z pozyskaniem milionów (ludzi i kasy).
        Z marketingowych smaczków: „+” emocjonalnie jest czymś kompletnie innym niż „like”

        Reguła niedostępności i narzucanie użytkownikom funkcjonalności, czy wręcz arogancja, sądząc po Apple nie są przeszkodą, jeśli produkt jest z najwyższej półki. W przypadku Apple jest wręcz zaletą! I jest jeszcze kilka przykładów na to, że konsumenckie wazeliniarstwo na długą metę przynosi odwrotny do zamierzonego skutek. A zdecydowanie, niedostępność czy wspomniana arogancja wręcz przeciwnie. Spójrz np. na Harleya 🙂 Kult nie rodzi się z uniwersalizmu tylko z wyrazistości – a ta oznacza również niedoskonałość.
        Z moim Facestażem, już nie umiem ocenić czy FB to produkt z najwyższej półki. Ich arogancji też nie widzę. Dostrzegam ułomności ale nie pojmuję jako inwalidztwa. Radzę sobię z nimi i w pewien sposób są dla mnie wręcz przyciągające.

        Dziś używam obydwu socialserwisów i jak na razie CHCĘ narzędzi, które pozwolą mi na obsługę kilku socialmediowych ekosystemów jednocześnie.

        W jednym się z Tobą zgadzam, mimo wszystko 🙂
        Jak pojawi się coś, co „zaciągnie” wszystko z FB do G+ to Pan Cukierek może się zacząć pakować.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.