Tytuł to mój opis nowego (?) logo Ministerstwa Zdrowia.
Okropnie nie lubię się czepiać pracy ministerstw, bo wiem, że to nie jest łatwa robota i lawirowanie w gąszczu przepisów należy do zadań przerastających moje możliwości (przynajmniej tak sądzę).
Jednak tym razem nie mogę sobie darować. Głównie dlatego, że Pan Arłukowicz zabrał się za coś, czego, moim zdaniem, dotykać nie powinien. I co lepsze, zrobił to zupełnie niepotrzebnie.
Jednym z lepiej rozpoznawalnych dźwięków, zapewne z powodu naszych doświadczeń prenatalnych, jest:
W filmach, w szpitalnych scenach często słyszymy:
Taki dźwięk też aż nadto czytelny:
Wiadomo co się stało? Wiadomo.
Ministerstwo Zdrowia w swoim zagonieniu raczej słuchało tego:
Niby spokojnie, ale jest jakiś element grozy…
I, jak sądzę, na kanwie tych dźwięków powstał logotypowy koszmarek, który starałem się opisać w tytule.
Stare logo – w zasadzie jego brak – obrazuje dotychczasowa strona internetowa:
…i od razu zachęceni boksem w prawym rogu klikamy w betę-kreski by w całej okazałości zobaczyć, jak kończy się zabawa w logo.
I lądujemy w śmierci beta, no jak to inaczej nazwać?
Panie Ministrze, rozumiem, że potrzeba nowego serwisu internetowego, ale po co od razu logo i do tego takie?!
Zaraz, zaraz ja tu się nad sercem rozwodzę, a może to miał być robaczek, który zrobił…