płatne treści w internecie…

Od chwili, gdy Murdoch ogłosił, że dostęp do treści produkowanych przez jego koncern będzie płatny, przez media (nie tylko internetowe) przetacza się dyskusja na ten temat.

Nic dziwnego, że każdy wydawca papierowy lub internetowy za wszelką cenę próbuje zmonetyzować swoją produkcję. W końcu nie tworzy swojego kontentu za darmo – musi mieć pieniądze na opłacenie dziennikarzy i ich pracy, na utrzymanie redakcji, na tonę innych rzeczy. Ja tą wolę rozumiem. Mam jednak wątpliwość, czy to się uda.

Pojawiło się sporo publikacji na temat chęci internautów do płacenia za kontent. Zrobiono trochę badań marketingowych. Ich wyniki są, jak zwykle, nieco różne.

Według Forrester’a 80% internatów zrezygnuje z danego medium, jeśli pojawi się konieczność płacenia za kontent.

Nic dziwnego.

W Wielkiej Brytanii jest jeszcze gorzej – tylko 5% jest gotowe zapłacić za kontent, reszta będzie szukać alternatywnych źródeł informacji. I pewnie je znajdzie! Całą serię artykułów o tym napisał Marek Miller na swoim blogu – dostępnym za darmo 🙂

Polskie media nie trąbią tak głośno, że chcą pieniędzy za to co publikują w internecie, niemniej z pewnością każdy wydawca mocno się nad tym zastanawia. I kombinuje jak do tego podejść, co i w jaki sposób zaoferować czytelnikowi, żeby on chciał za to zapłacić.

Zastanówmy się, skąd w ogóle taki pomysł i trend. Moim zdaniem główne przyczyny są dwie:

  1. dlatego, że aktywność czytelników coraz bardziej przenosi się do internetu kosztem mediów tradycyjnych
  2. koncept finansowania treści z reklam, konkursów, sponsoringu itd. (dobrze funkcjonujący w świecie tradycyjnym) zaczyna się wyczerpywać lub okazuje się niewystarczający

Jest jeszcze dodatkowy problem – póki co dość mało zauważalny, aczkolwiek sądzę, że dość poważnie brany pod uwagę przez dojrzalszych wydawców. Tym problemem są nasze ulubione socialmedia. Dlaczego?

Otóż dziś socialmedia w większości przypadków bazują na powtarzaniu treści wyprodukowanej przez szeroko pojęte media (analogowe i cyfrowe). Moim zdaniem, w stosunku do tego, co pojawia się w socialmedia, zastosowanie ma (ulubiona przez mnie) zasada Pareto – 80% komunikatów bazuje na 20% faktycznych, nowych treści. Dziś te 20% ciężaru produkcji dźwigają w przeważającej części media tradycyjne finansujące się głównie (jeżeli nie wyłącznie) z reklam.

Media cyfrowe mielą i republikują tradycyjny, analogowy świat dokładając do niego swoje opinie i komentarze. Te media cyfrowe, które są własnością wydawców tradycyjnych bardzo często wręcz powtarzają swój wyemitowany (np. wydrukowany) kontent. Jeśli konsument może to samo przeczytać w internecie co na papierze, to traci zainteresowanie papierem, za który musi zapłacić. Jeśli będzie musiał zapłacić za to, co do tej pory ma za darmo, to straciwszy zainteresowanie i odzwyczaiwszy się od analogowej konsumpcji, raczej poszuka alternatywy cyfrowej. Tą alternatywą i zagrożeniem dla wydawców mogą być właśnie serwisy społecznościowe, które zaczną produkować nowy kontent. To one wypełnią lukę stworzoną utrudnieniem dostępu do treści. W końcu sytuacja ulegnie odwróceniu – 80% treści wyprodukowanych za darmo przez konsumentów będzie powtarzane przez 20% komercyjnych wydawców. Tym samym model/próba monetyzacji legnie w gruzach. I nie pomogą tłumaczenia, że i tak za wszystko płaci konsument (przecież dziś reklama finansująca większość biznesu opartego na treściach czerpie pieniądze z naszej kieszeni, gdy płacimy za reklamowane produkty).

Zatem socialmedia, które jeszcze bardzo niedawno temu, wydawały się być bardziej modą niż poważnym graczem, zyskają na sile i wartości. To one przejmą obowiązek i chęć przekazywania informacji i zastąpią trudniej dostępne, płatne, nieindeksowane przez google cyfrowe serwisy informacyjne. A socialmedia, biznesowo działają w modelu już znanym i zaakceptowanym przez internautów – utrzymują się z reklam.

Strategią wydawców nie powinno być zamykanie/utrudnianie dostępu do własnego kontentu – ich szansa to inny sposób i miejsce dla publikacji treści.

Najbliższe lata przyniosą raczej zmiany w sposobach reklamowania się w internecie niż zmianę mentalności konsumentów i zgodę lub chęć do płacenia za kontent. Wydawcy muszą zmienić sposób wyświetlania reklam, reklamodawcy zrezygnować z mało efektywnej reklamy displayowej. Tylko taka zmiana (na poziomie modelu biznesowego) pozwoli przetrwać.

___

UZUPEŁNIENIE.

Przed chwilą zerknąłem na kolejny artykuł nt. płacenia za dostęp do treści (ten Murdoch to ma siłę przebicia -piszą o tym już prawie wszędzie). Marketingcharts na podstawie badań wnioskuje, że amerykanie zapłacą 3$ za miesiąc za dostęp do (i tu UWAGA!) treści, które są unikalne, specjalistyczne, aktualne i poręczne. Ile takich jest codziennie na jednym newsowym portalu? Powiecie „powinno być 100%”. No powinno, ale sądzę, że jest nie więcej niż 1-5%. Reszta to wypełniacz w postaci plotek, sprawozdań, opinii itd. itp. Czyli za to, co ludzie na prawdę czytają, płacić nie chcą 🙂

http://em-jak-media.blogspot.com/
Marcin Kalkhoff
Marcin Kalkhoff

Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

Artykuły: 534

5 komentarzy

  1. Myślę, że na chwilę obecną jedyną realną szansą na zyski z płatnej zawartości jest oferowanie targetowanego contentu. Musi to być zawartość ciekawa merytorycznie i rzeczowo.
    Dla przykładu serwis giełdowy publikuje informacje na obecnych zasadach, natomiast po wykupieniu np. jednorazowego dostępu użytkownik otrzymuje dostęp do dokładnych analiz wybranej spółki.
    Istnieje bardzo duże pole do popisu i większość tego typu rozwiązań jest do zaakceptowania dla przeciętnego użytkownika.

    Na tym: "Reszta to wypełniacz w postaci plotek, sprawozdań, opinii itd. itp. Czyli za to, co ludzie na prawdę czytają, płacić nie chcą" raczej się nie zarobi.

  2. OK. Lecz to już działa (może nie w jakiejś olbrzymiej skali). Targetowany kontent mamy nawet na naszym reklamowym poletku: pressservice, dziennik m&mp. Niszowe to bardzo.
    Nie jestem graczem giełdowym, ale sądzę, że i to co dałeś za przykład, też już działa.
    Burza rozpętana przez Murdocha raczej dotyczy całości kontentu – czyli również tego za co nikt zapłacić nie chce, a chętnie poczyta 🙂

    • Masz rację, podany przeze mnie przykład działa i sądząc po tym co się dzieje chyba działa dobrze.

      Jeśli chodzi o płatność za cały kontent to faktycznie musiałby być on bardzo dobrej jakości. W przeciwnym wypadku pojawi się ktoś, kto będzie dawał podobną treść zadowalając się jedynie zyskami z reklam.
      Sprawa jest ciekawa i warta dyskusji. Jestem zdania, że można wprowadzić opłaty, jeśli tylko będzie to coś, co warto kupić.

  3. A ja mam wątpliwości, czy po latach przyzwyczajania do darmowego konsumowania każdej (tej celowej, konkretnej, merytorycznej i tej bezwartościowej) treści odbiorca znajdzie wartość w czymś czego zanim nie zapłaci nie zobaczy… Z drugiej strony, czy można wymyślić wartość, która bez pokazywania stanie się godna wydania na nią pieniędzy.
    Pewnie zanim Murdoch wprowadzi na dobre opłaty za kontent, obejrzymy jeszcze kilka badań poważnych instytucji. Niestety wszystkie te badania będą obarczone błędem braku odniesienia i porównania do istniejących systemów, czy wzorców.
    A życie i tak pójdzie swoim torem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.