Bardzo często spotykam się z klientami. Powodem jest przeważnie jakiś przetarg reklamowy. A to na kampanię, a to na obsługę, a to na strategię. I za każdym razem szokuje mnie jedna rzecz.
Klienci nie chcą ujawniać swoich budżetów reklamowych.
Jak ktoś ma spory budżet to tłumaczy to mniej więcej tak: jak powiemy to nam od razu wlepią telewizor i powiedzą, że rozwiązaniem naszej zagwostki jest kampania ATL + BTL + Internet + + +. A jak nie powiemy to może się bardziej wysilą i zrobią coś fajniejszego.
Jak nie ma za dużo pieniążków to klient mówi: nie chcę się przyznawać, bo nic ciekawego nie dostanę w zamian, a tak, to jak mi przygotują coś na maxa to sobie wybiorę to, co mi się podoba i na co mnie stać.
Skutek jest taki, że ani jedni, ani drudzy nie otrzymują tego co chcą, agencje nie mają pojęcia jak odpowiadać na problemy marki itp. itd. I w ogóle wszystko jest nie na temat.
Pat na życzenie zleceniodawcy.
Od dawien dawna, jak starą jest sztuka reklamowa najskuteczniejszym działaniem było na prawdę partnerskie traktowanie agencji – jak sobie wybieram lekarza to mu ufam i niczego przed nim nie ukrywam. Jak mam mało kaski to nie dostanę lifingu twarzy, tylko o krem na zmarszczki! Podobnie w reklamie: jak mam mało kaski to mądry partner nie wyda jej całej na spot. Tylko się zmóżdży i wymyśli coś, co klientowi i agencji przyniesie korzyść. Takie niskobudżetowe case’y znajdziemy w każdej książce o reklamie napisanej przez kogoś ze strony agencji – u Fallona, u Wuperfurtha i u Ogilviego na przykład.
Ale po co ten wstęp? A po to aby wspomnieć o moim ulubionym sposobie na niskobudżetowe produkcje, które markom/klientom robią czasami dużo lepiej niż superprodukcje firmowe i emisje w SuperBowl. Jaki to sposób? Banał. To kreatywność.
Jestem bardzo częstym gościem bloga I Believe in Advertising, bo ja też believe! Ktoś kto szuka na prawdę dobrej i „smart” kreacji znajdzie tam mnóstwo inspiracji. Dobrze opisanej i skatalogowanej.
Przytoczę moje dwa ulubione layouty – pierwszy to prasa, drugi to ambient w samolocie…
Nie trzeba nic więcej, bo liczy się POMYSŁ!
święte słowa. bardziej się zgodzić nie mogę.
a skąd Ty się dowiadujesz o tych przetargach?