jak nie zostałem udziałowcem o2

Ten wpis to reminiscencja obserwacji ponad tygodnia wysiłku, jaki w pozyskanie inwestora włożyli Panowie Świderski, Sierota i Brański. Jak widać niestety bezskutecznie dla debiutu, ale…

Dowiedziałem się, jak zapewne Wy wszyscy, że Grupa o2 wybiera się na parkiet. Postanowiłem dokonać pierwszego w moim życiu zakupu papieru wartościowego. Nie żeby zarobić, ale tak po prostu z sentymentu do chłopaków i z racji emocjonalnego kibicowania ich sukcesowi. Bardzo słaby ze mnie kibic, jak widać.

Oczywiście nie miałem konta maklerskiego, czy jak ono się tam nazywa. Zatem szybki research, które są najtańsze – inwestycja miała mieć wartość kilku (może dziesiątek) akcji Go2 – nie chciałem więcej płacić za obsługę niż za akcje 🙂 Wybór padł na mBank – przypadkowo słuszny, bo jak się potem okazało, na walory można było się zapisać tylko w Domach Maklerskich grupy BRE i w Pekao (czyli UniCredit). Mam w mBanku rachunek firmowy, ale do niego nie da rady dopiąć rachunku maklerskiego, więc musiałem skorzystać z kiedyś otwartego konta osobistego – ekonta. Rachunek widnieje w moim systemie transakcyjnym ale mimo, że mogę nań przelać kaskę, nie mam do niego dostępu – został otwarty, ale ja nie podpisałem, czy nie odesłałem umowy. Zatem telefon do mlinii – tu po długiej (ponad 20 minutowej!) dyskusji uzgodniliśmy, że mBank przyśle mi duplikat kurierem, ja go podpiszę i gotowe. Jeszcze zadaję pytanie, czy zdążymy do 26-go, bo ja bym chciał zapisać się na walory, które są dostępne w DI BRE. Tak sobie pomyślałem, że to jakiś może argument jest, żeby się pospieszyli. No bo przecież kaskę u nich zostawię.

Wczoraj, 26-go, chwilę po 8-mej rano, dostaję maila, że „że obecnie nadal trwają pracę nad Pana dyspozycją (…) Poinformujemy…” itd. Również wczoraj, jadąc przez miasto, gdzieś w oddali, miga mi grupka wymienionych na początku Panów. Jacek wygląda jak po wyżymaczce – jest blady, nawet lekko zgarbiony i jakby przybity. Zmęczony.

Jestem orędownikiem teorii, że w naszym życiu nie ma przypadków – ta koincydencja też nie była przypadkowa.

Oczywiście przychodzi mi na myśl – g… będzie z tej emisji. Nie zostanę udziałowcem Grupy o2 i nikt mnie na WZA nie zaprosi! 🙂

Teraz już wiadomo, że moja myśl się ziściła.

Jest oczywiście oficjalny komunikat – np na stronie Grupy o2 i już właściwie wszędzie. Nie chcieli nam zapłacić tyle, ile chcieliśmy dostać – parafrazuję oświadczenie.

W tej decyzji dostrzegam coś zupełnie innego. Coś z mojego podwórka.

W ostatnim czasie Grupa o2 przeszła dwa etapy swojego rozwoju i dojrzałości. Odebrała dwie lekcje. Najpierw poszukiwanie inwestora – sporo o tym pisano. Teraz podjęła próbę debiutu giełdowego. Obydwie pokazały jej siłę, ale też obnażyły słabości. Z okazji IPO pokazało się sporo artykułów analityków, znaleziono błędy w prospekcie emisyjnym, złośliwie skomentowano i wypunktowano operacje finansowe. Zainteresowanie mediów wzięło się miedzy innymi z tego, że po raz pierwszy spółka musiała się otworzyć i pokazać swoje zaplecze. To na pewno jej nie zaszkodziło!

Feedback jaki dostało o2 brzmi – tabloidowy portal i pudelek. Nic w tym złego – ważne, że pierwszy raz jawnie, bez wstydu. Sęk tylko w tym, że gdy to jest po latach zrobione nagle i z konieczności, finansowo działa różnie (już widać jak), a w dodatku wizerunkowo obcina nogawki spodni. Jawność informacji ma mnóstwo zalet, ale ma też swoją czarną stronę, po ludzku trudną – pokazuje słabości, do których trzeba się otwarcie przyznać. Brak przyznania się skutkuje utratą wiarygodności.

Liczę, że o2, na pewno lekko przybite porażką, nie zrezygnuje z walki, nie zrezygnuje z rozpoczętej polityki jawności i kiedyś, może za rok, zadebiutuje na GPW. Już jako, po ludzku dojrzałe, otwarte i prężne. Świadomość własnej niedoskonałości i jawne przyznanie się nie jest żadną ujmą – jest odbierane jako prawdziwość i jest doceniane. Sądzę, że również przez inwestorów.

A jak, Jacku, Krzysztofie i Michale, za rok będzie się można na Wasze akcje zapisać, to ja już konto maklerskie będę miał i trochę akcji kupię.

Marcin Kalkhoff
Marcin Kalkhoff

Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

Artykuły: 534

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.