Obserwując mielony w mediach temat energetyka Ursus postanowiłem nieco w temacie pogrzebać. Na pierwszy rzut oka wprowadzenie przez traktorową markę, napoju energetycznego wydaje się chybionym pomysłem ale…
Jak się okazuje energetyk to tylko część większej, znacznie większej i prowadzonej wręcz z agrarnym rozmachem (bez złośliwości!) kampanii promocyjnej. No dobrze, przesadziłem. Nie wiem, czy to kampania, czy tylko próba wprowadzenia marki tam, gdzie się jej nie spodziewamy. Ale po kolei.
Ursus to firma giełdowa, na giełdzie już długo i z różną historią, nie zawsze wesołą.
O komunikacji marketingowej Ursusa mam niewiele do powiedzenia, a oficjalnych informacji – z korporacyjnego serwisu internetowego – nie chcę powtarzać. Może zatem kilka zdziwień.
1. Serwis www wygląda nowocześnie i, jak dla mnie, jest przemyślany i czytelny (AI specjaliści pewnie by się poczepiali, ale oni muszą jakoś własną wartość udowadniać)
2. Z głównego serwisu możemy się znaleźć w kilku miejscach:
– Rally team. Wow! Rajdy ciągników? Tu rozczarowanie – to zupełnie zwykłe rajdy, niestety nie ciągnikiem i nie po polu.
– Blog. Więcej tu korpogadki niż czegokolwiek innego – widać, że jakoś brak pomysłu i przemyślanej strategii na blog.
– Kanał na YouTube. Zabrakło chyba pomysłu lub budżetu na porządny branding kanału. Na kontent chyba też. Jakieś dwa, nie do końca udane (bo przegadane) filmiki i …
… i filmik, który wygląda na wirusowy
– Nie działający funshop – nie ma pomysłu na niego?
– Ursus Energetic – czyli przyczyna tego wpisu
Co na temat tej odsłony ciągnika? Cóż – jak się patrzy na ten produkt w oderwaniu od innych, poprzednio wymienionych aktywności, to można mieć wrażenie, że to jakiś, przepraszam – chory pomysł.
Ale jak się zerknie na całość, to to spojrzenie zmienia kolor.
Wygląda na to, że Ursus ma jakiś pomysł na swoją markę. Próbuje zmienić postrzeganie nie tylko robiąc ładniejsze traktory. Próbuje też zagospodarować każdą możliwą przestrzeń choć odrobinę kojarzącą się z ciągnikiem, czyli siłą, mocarnością, energią i duuużym rozmiarem.
Bardzo jestem ciekaw, czy energetyczne hasło
Ursus is back
rzeczywiście się spełni. Trzymam kciuki, tylko radzę najpierw odkupić domenę ursus.pl, potem odpalić sklep z gadgetami.
Fakt jest taki, że Ursusem chętnie bym się przejechał, choć klientem zapewne nie zostanę. No i jestem bardzo ciekaw tego sklepu z gadgetami 🙂
A co do Ursus Energetic, to mam nadzieję, że ten produkt nie będzie chciał konkurować z innymi energetykami, a jest z czym:
tylko został stworzony wyłącznie do celów wizerunkowych.
Jak zwykle analiza niepowierzchowna. Też się temu przyglądam i mam nadzieję, że szacunek dla 120 lat tradycji zwycięży. Gratulacje Marcin za te dane.