Jest taki brand, który nazywa się Interbrand. Ten brand ma coroczny zwyczaj publikowania rankingu najlepszych marek globalnych. Nie on jeden, nie pierwszy, nie ostatni. Poświęcam mu uwagę, bo Interbrand jest całkiem bardzo cytowany, więc znaczy, się liczy i ważny jest.
Skąd jego ważność? Zapewne ze skuteczności PRowej i umiejętności przebicia się do mediów. Ale nie tylko. Za rankingiem stoi pewna wiedza. I o niej dwa słowa.
Interbrand mierzy wartość marki według pewnej metodologii. Ocenia marki według dziesięciu czynników podzielonych na dwie grupy: czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. Wewnętrzne określają zarówno spójność jak i wartości, zewnętrzne zahaczają o dorobek i zrozumienie jej przesłania. Interbrand tak opowiada o metodologii:
https://www.youtube.com/watch?v=32Nfe69k_Ks
W tegorocznej ocenie, wciąż najwartościowszą marką jest Coca-Cola, ale na drugiem miejscu pojawia się Apple. Nic w tym dziwnego, tylko nie rozumiem, czemu dopiero teraz? Tzn. co działo się z Apple wcześniej?
W 2011 Apple było tu:
A w 2012 już tu:
Czyli w ciągu roku skok o 6 miejsc, w ciągu dwóch lat o 15. Nieźle. Tyle, że takie skakanie budzi moje obawy. Obawy o to, że ta pozycja nie jest stabilna, bo za szybko osiągnięta – czyli w ten sukces jest wpisane zagrożenie. Podobne, jak jakieś działanie promocyjne (szybki wzrost, potem spadek). Obym się mylił.