20, a może tylko 13 spostrzeżeń z 2013-go cz.1

Najpierw ponarzekam, mogę? Mogę? Patrząc na nasze rodzime, polskie reklamowe podwóreczko stwierdzam. Nic sie nie wydarzyło godnego uwagi. Żadnej przełomowej strategii, żadenego ciekawego wydarzenia.will_the_world_end_in_2013__by_mommamia51-d5cu2ef.png

To możliwe, żeby ten rok był taki nijaki? Nie. Nie był nijaki. Agencje przetrwały mimo coraz dotkliwszych zatorów płatniczych, coraz trudniejszych negocjacji, coraz większej presji konkurencyjnej i coraz to atakującego kryzysu, którego niby nie było, a był przynajmniej dobrym pretekstem do narzekań. Był także wymówką, że coś się nie udało, nie odnotowano wzrostu, nie zwiększono zysku, nie przyznano podwyżki. Ot taki z nieba spdający, korporacyjny kryzysik-dupochronik.

Ale niketórzy go odczuli. Nie wiem, jak i w jakim stopniu, ale to widać, bo jeśli agencja top-of-mind polskiej kreatywnej reklamy przenosi się na Domaniewską, to coś jest na rzeczy. Powody mogą być chyba tylko dwa – kryzys, albo jakaś nieznana i niezrozumiała rozgrywka na wysokim szczeblu. Intuicyjnie stawiam na pierwszy.

27-go grudnia, w trzecim od końca pracującym w 2013 roku dniu, po facebookowych wallach przemykał się, prężąc prostacką i prymitywną pierś, kolędo-filmo-żeno-spocik Drutexu. Takiej pomorskiej firmy, co to kiedyś robiła albo handlowała drutem (na ekspot pewnie), a dziś robi okna. Ta oto firma odniosła spektakularny sukces finansowy i wypluwa ze swoich taśm ileśtam plastikowych (i innych) okien dziennie, a ludziska je kupują, bo łykają ich ofertę ze względów cenowych i z powodu przekonywyjącej reklamy (’y’ nie jest błędne!) wyprodukowanej w podobnym jak żenokolęda stylu i guście. Więc, wracając do wątku, tę żenoprodukcję za roczną pointę polskiej myśli marketingowej śmiem uważać. A co, ktoś mi zabroni?

Bo, jak wielu wie, problem komunikacji reklamowej nie tkwi w głowach agencji reklamowych. Tkwi w podejściu marketerów, możnowładców, którzy dorobili się na czymś, więc świetnie wiedzą jak marketing ma wyglądać. Nie potępiam ich za sukces finansowy, bah – może nawet czasami im go zazdroszczę, ale potępiam i piętnuję żenujące produkcje, prymitywizm i chamstwo. Śmiem uważać, że inteligencja, kultura osobista, kindersztuba są przymiotami, które warunkują dobrą i skuteczną komunikację, a nie jakimśtam przeżytkiem i omszałą, historyczną i zapomnianą wartością. Jacek Kotarbiński na swoim blogu, komentując tę żenoprodukcję zapytał Kto bogatemu zabroni?. Nikt nie zabroni wyprodukować i na tym poprzestańmy. Weźmy się za kolejne wydarzenia 2013.

Może tym razem coś z początku roku. Powoli kończę narzekania i hejterstwo, obiecuję.

Moja ulubiona marka na początku 2013, w styczniu i lutym została oblana hektolitrami zimnej wody, może nawet hejtu. Wieszczono koniec, prawie bankructwo. Kilka miesięcy później iPhone 5S pobił rekord sprzedaży w dniu premiery…

W lutym pokazał się pierwszy spot EURO BANKU wykonany na modłę disco polo.

http://www.youtube.com/watch?v=CwEG8mo6itA

Tak, wiem, że w zamierzeniu to była kpina, ale czy tak została odebrana? Tego już tak pewien nie jestem.

A jeszcze w styczniu rozpoczęła się celebrycka PLAYada, dziś podsumowywana tym spotem:

Jak słusznie sam PLAY zauważa udało mu się wykreować nową gwiazdę. Nie ma to jak dobry casting.

BMW od początku 2013-go na wszelkie sposoby zapowiadało wypuszczenie na rynek swojej elektrycznej serii:

A wracając do lutego – marka, którą z uwagą śledzę od chwili powstania, wyemitowała takie coś:

To jeszcze w tej części zamknijmy moją opowieść reklamowym marcem.

Facebooka pozwano za „lubię to”, co nie odbiło się żadnym echem, Vice opisał kulisy działań w socialmediach, co też żadnego gracza z tego reklamowego segmentu nie przewróciło, a poniższa, marcowa kampania społeczna poruszyła niewielu, bo nie było słychać o jakimś dramatycznym wzroście sprzedaży prezerwatyw.

 

Do zobaczenia w części II-giej.

PS. Wybór reklam, wydarzeń i opinie autora są skrajnie subiektywne i ich intencją nie było narażanie kogokolwiek na szwank (jakby jakiś Sokołów czytał – teraz lub za pół roku), zamierzeniem było zadrażnienie receptorów wzrokowych i emocjonalnych i czasami wywołanie uśmiechu.

Marcin Kalkhoff
Marcin Kalkhoff

Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

Artykuły: 534

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.