Miałem pomysł, ale go nie zrealizowałem. Miałem pomysł, ktoś go zrealizował, ale nie mam ani żalu ani pretensji, ani roszczeń. Wręcz się cieszę.
Dwudziestego drugiego lutego 2005 roku zakupiłem domenę o pewnej nazwie. Miała służyć realizacji dwóch pomysłów. Cała idea opierała się na moim dotychczasowym doświadczeniu w pracy w i z agencjami reklamowymi. Jeśli ktokolwiek miał okazję być blisko reklamy to wie, że agencje produkują niezliczone ilości na prawdę świetnych pomysłów. Część z nich nigdy nikomu nie jest prezentowana, część odrzucona na prezentacjach u klientów, a część zostaje w zmodyfikowanej formie wdrożona. Jest jeszcze jedna, całkiem niemała część – to pomysły, które zostały zaprezentowane i potem zostały zrealizowane/wdrożone, ale autor nigdy nie ujrzał ani złotówki wynagrodzenia. Bah! Nawet nie wiedział/nie spodziewał się, że ktoś je chce wykorzystać. To pomysły ukradzione.
Mój pomysł polegał na tym, by stworzyć miejsce, gdzie te wszystkie rzeczy można przechować i ochronić, albo zaprezentować innym i sprzedać. I właśnie pod ten pomysł zakupiłem domenę. Niestety nigdy go nie zrealizowałem, a domena leżała sobie przez 7 lat kompletnie nie wykorzystana.
Kilka tygodni temu zwrócił się do mnie ktoś z dobrą ofertą jej zakupu. Sprzedałem. Bardzo trzymam kciuki, aby osoba, która została jej właścicielem odniosła sukces. Zatem jedna z części mojego pomysłu ma szansę ujrzeć światło dzienne.
Druga już je ogląda.
W dokładnie tym samym czasie zadzwoniła do mnie firma Sarte, próbując zainteresować mnie swoim przedsięwzięciem. Wiele nie musieli opowiadać, bo to, co zrobili w mojej głowie siedziało już 7 lat.
Na czym to wszystko polega?
Zasada jest bardzo prosta. Sarte chroni wszystko co mu powierzymy. Wrzucasz swój plik – prezentację, obrazek, tekst – cokolwiek. Tym samym, w razie jakichkolwiek kłopotów/roszczeń Sarte staje się trzecią stroną ewentualnego sporu, takim biegłym (nie od biegania), notariuszem, świadkiem, albo jak go tam sobie nazwiecie. Sarte współpracuje ze znaną (czytaj kompetentną i drogą) kancelarią Czyżewscy. Dla Ciebie, drogi czytelniku i ewentualny użytkowniku Sarte, oznacza to, że za wstępną analizę Twojej sprawy zapłacisz mniej, znacznie mniej. W efekcie samo „podparcie” się Sarte i Czyżewskimi ma prowadzić do szybkiego i ugodowego zakończenia i dogadania się stron. Czyli ten co ukradł pomysł zapłaci temu, któremu ukradł i wszystko bez procesu. Jak twierdzi Sarte (a potwierdza to moje i moich znajomych doświadczenie) około 90% takich sporów kończy się ugodowo i nie dochodzi do rozprawy w sądzie.
Z punktu widzenia nas, pomysłotwórców istotne jest bezpieczeństwo przechowywanych danych. W serwisie przeczytacie, jak nasze pliki są chronione. Ciekawe jest to, że od początku istnienia (2 miesiące) odnotowano trzy próby włamania, wszystkie bezskuteczne. Uff!
Niestety w chwili pisania tego artykułu (godz 12:40) coś (nie wiem co) się w serwisie popsuło i wygląda on tak:
Czekam na informację od Sarte co się stało i skąd taki komunikat.
Po 30 minutach od zapytania (jest sobota!) dostałem odpowiedź. Brzmi i wygląda tak:
Pewnie dziś, po dwóch miesiącach od uruchomienia, Sarte nie ma gigantycznego ruchu i zapewne nic specjalnego się nie stało. Niemniej Sarte jest komunikowane jako rozwiązanie informatyczne budujące nasze poczucie bezpieczeństwa. Więc w razie czegokolwiek, ja jako konsument, oczekuję przynajmniej informacji co się dzieje.
A co, gdyby to była dla kogoś krytyczna godzina, co z plikami, które akurat były przesyłane?
To pytanie skierowałem do Sarte i prezentuję Wam odpowiedź:
Was taka odpowiedź satysfakcjonuje?
„Upgrejdował” 🙂 dobre, nie wierze w upgrejdy w sobote o 12:40, po prostu lezala maszyna/jakas usluga. Kazdy myslacy robi upgrade w nocy.