Niby nic specjalnego, jest wiele organizacji zajmujących się walką z AIDS. Jednak AIDES jest dość szczególny. A ta wyjątkowość bierze się z odwagi w komunikowaniu problemu. Czyli jak zwykle – produkt niby zwyczajny, ale opakowanie!
Na AIDES natknąłem z powodu plakatu – tego oto dzieła:
Teraz trafił we mnie filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=9nYQbYghxns
Więc zainteresowałem się kto zacz, co robi, jak się komunikuje.
I zdejmuję czapkę – za odwagę, pozwolenie na kreatywność i nazywanie rzeczy po imieniu. Bo czy trzeba czegoś bardziej dosłownego niż taki komunikat?
Zastanawiam się czy odwaga wynika z kraju pochodzenia AIDES (Francja), siły przebicia, a może skali problemu? Oczywiście AIDS i hepatitis to duuuży kłopot. Ale nie od dziś i jutro się nie skończy. Zatem haczyk jest gdzie indziej. W odwadze komunikacyjnej.
Pamiętacie naszą rodzimą „słoną zupę„? Też było „prosto do pieca”! Nikt się nie certolił, nie starał być delikatny, nie kazał się domyślać. Nie było tam pruderii.
Jak się mówi o AIDS i komunikat ma być poruszający to jak to zrobić nie pokazując aktu seksulanego. Nie da się! Nawet jeśli znajdziemy sposób na opowiedzenie o temacie dookoła lub prawie dookoła (tak np. jak to robi DUREX) to kogo to poruszy? I jaki będzie tego skutek? Obawiam się, że niewielki.
Wcześniejsze kampanie AIDES były takie sobie – śmieszne, ale mało poruszające:
Zmienia się AIDES, zyskuje na odwadze i chwała im za to! Korzysta z niknącej, a może inaczej – gasnącej pruderii społecznej. Umiejętnie wciska się w powstającą lukę i mówi na temat. Wesoło i z dobrym humorem, ale bez ogródek.