uff…

Trochę mnie nie było…

Nie dlatego, żeby nic ciekawego się nie działo. Działo sie sporo. Wytłumaczeniem, nie jest też chroniczny brak czasu. Prawda jest taka, że po prostu brakowało mi inspiracji do pisania.

Wenę przyniosły coraz częściej pojawiające się wśród moich klientów wypowiedzi o kreatywności. Że im jej brak, że to jedyna szansa na skuteczniejsze przebicie się na rynku. Itd. Itp.

No wreszcie! 🙂

Cieszy mnie, że to w co wierzę w reklamie, to co na prawdę przesądza o sukcesie lub porażce marki w końcu pojawia się w umysłach marketerów jako wartość. Jako niezbędny atrybut marki i jako sposób na troutowskie „wyróżnij się”.

Oczywiście od czasów tej książki zmienił się świat i sposób docierania do konsumentów. Zmieniły się media, sposób ich konsumpcji, nastawienie i potrzeby konsumentów. Nie zmieniła się jednak reguła, że jedna marka może zając tylko jedna komórkę naszego mózgu – inna marka już do tej komórki tak pełnego dostępu nigdy mieć nie będzie, chyba że ta pierwsza ją zwolni. A dotarcie do tej komórki jest możliwe jedynie poprzez kreatywny, nowy, odmienny, wyróżniający się komunikat.

W czasach kryzysu powyższe reguły szczególnie zyskują na znaczeniu. Przykład? Pierwszy z brzegu jaki mi przychodzi do głowy to oczywiście Queensland Tourist Board – The Best Job in the World. Jest ktoś, kto tego przekazu nie odebrał, kto go nie zobaczył lub o nim nie usłyszał choć raz?

[flv:http://branddoctor.pl/wp-content/uploads/2009/04/best_job_in_the_world.flv 320 240]

Rachel Barrie, Partner, Dyrektor Strategiczny w Fallon twierdzi, że przyszedł czas tworzenia reklam w kategoriach obecności i wpływu, a nie kampanii. Czyli pracy w podejściu projektowym, a nie procesowym. Kto jak kto, ale Fallon w swoim portfolio ma całkiem sporo dowodów, że takie myślenie ma sens. Barrie twierdzi również, że konsumenci mają dość tworzenia (czyli schyłek UGC – user generated content?) i wolą wspierać i uczestniczyć? Znaczy – są bardziej leniwi. Tu mam pewną wątpliwość – przynajmniej w kontekście wciąż rosnącej popularności Facebooka.

Prawdą jest, że agencje reklamowe marketingu tradycyjnego i internetowe więcej uwagi poświęcają kampaniom i mozolnemu budowaniu marek niż kreatywności i szybkim, dzieki niej uzyskanym rezultatom. Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić co ma większy sens, bo sytuacja kazdej marki jest inna. Niemniej sądzę, że w okresie wymagającym od maketerów cięcia kosztów i większego wysiłku by przetrwać na rynku, podejście projektowe oparte na szybkich, bardzo kreatywnych działaniach wydaje mi się właściwsze. Tym bardziej, że rozpoczęcie takich działań zwiększa odwagę marketerów, co w dalszej perspektywnie skutkuje ciekawszym i bardziej twórczym podejściem do działań reklamowych.

Zatem po raz kolejny apeluję:

  • do marketerów by mieli odwagę
  • i do agencji by nie bały się kreować.
Marcin Kalkhoff
Marcin Kalkhoff

Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

Artykuły: 534

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.