Rzecz będzie o badaniu ruchu gałek ocznych osób siedzących przed komputerowym monitorem.
To zaczynamy.
Niedawno miałem okazję oglądać wyniki badań okulograficznych jednego z dużych polskich serwisów informacyjnych. Badanie było przeprowadzone na dość niewielkiej próbie, ale za to na tzw. „heavy user’ach”. Te kilka badanych osób (bez wyznaczania zadań) prostu sobie odpaliło stronkę i ja sobie oglądało. Wynik badania byłó dość oczywisty, moim zdaniem. Oczy większości badanych uciekały do dużego i intrygującego tytułu – chodziło bodajże o wypadek jakiegoś pociągu. Nic dziwnego. Duże zdjęcie pogiętych blach wagonów, duży headline. Headline umieszczony w centralnym punkcie strony. Wszystko b. łatwe do przewidzenia. Kto i na co zwróci uwagę. To doświadczenie spowodowało we mnie duży dystans do tej metody. Bo co się stanie jak nie będzie takiego headline’u? Jaką mamy powtarzalność wyników i jakie możemy wyciągać wnioski, jeśli tak wiele zależy od liter i zdjęć? Odpowiedź jest jedna moim zdaniem – w przypadku stron graficznych i graficzno tekstowych takie badanie jest po prostu bez sensu. Szkoda na nie kasy. Niczego nie wnosi, niczego nie wyjaśnia.
Inaczej sprawy się mają gdy badamy strony dość jednorodne wizualnie. Np. takiego googla. Jeden obrazek umieszczony w „złotym punkcie” i tekst. Nic więcej.
2 lata temu dwie firmy Enquiro i Did-it przeprowadziły dla tegoż googla badanie okulograficzne. W badaniu uczestniczyło 50 osób które korzystają z tej wyszukiwarki. Warto zerknąć na obrazek – tzw mapę cieplną – czym bardziej czerwono tym bardziej w tym miejscu skupiano swój wzrok.
Jak się ten obrazek ogląda i potem zaraz otworzy jakąkolwiek stronę wyszukiwania googla to… Zresztą sami porównajcie:
Prawda, że od razu widać dlaczego warto dbać o dobre miejsce w wyszukiwarce? Dlaczego warto w to zainwestować? I dlaczego pasek tuż pod polem do wpisywania zapytań jest najdroższy?
No właśnie. Tak wyjaśnia się zagadka trójkącika.
Zachęcam do poczytania o SEM i SEO. Czyli o tym co jest konsekwencją trójkątów 🙂