VW jak Very Weak brand?

Ktoś jeszcze nie słyszał o dieselowo-volkswagenowej aferze? Nie? To przypomnę.
Weź pigułkę!
Weź pigułkę!
Ktoś jeszcze nie słyszał o dieselowo-volkswagenowej aferze? Nie? To przypomnę.
Jest lato, susza, woda się kończy, elektrownie ogłaszają stopnie zasilania, ministerstwa proponują aby budżet referendalny przeznaczyć na pomoc rolnictwu, bo zboże wyschło.
Marka ustami zestrachanego marketingu krzyczy:
Jak żyć w takich warunkach, jak żyć? :)
Można stworzyć markę. Można dać jej dobre i silne podstawy strategiczne. Można ją atrakcyjnie i skutecznie zakomunikować. Ale cały ten trud, wysiłek i inwestycja stają się warte funta kłaków, gdy w momencie bezpośredniego kontaktu nie jesteście w stanie nawet najprostszej rzeczy załatwić.
To już piąte podsumowanie. Piąte, ale zarazem pierwsze, do pisania którego, zasiadam zatroskany. Zatroskany o los jednej z najsilniejszych polskich marek. Marki, która wyrosła spontanicznie, z odruchu serca i osobistej, intymnej może nawet, potrzeby. (To będzie wyjątkowo długi i obfitujący…
Najpierw ponarzekam, mogę? Mogę? Patrząc na nasze rodzime, polskie reklamowe podwóreczko stwierdzam. Nic sie nie wydarzyło godnego uwagi. Żadnej przełomowej strategii, żadenego ciekawego wydarzenia.
Kilka tygodni temu Marketing w Praktyce poprosił mnie o skreślenie kilku słów/porad na temat marek w kryzysie – co zrobić, jak się obronić i takie tam. Ponieważ stwierdziłem, że nie pociągnę tematu sam, poprosiłem o pomoc Maćka Tesławskiego.