Jak zmontowałem sklep (w 3 dni)

Obiecałem sobie, że opiszę historię spontanicznego pomysłu i przedsięwzięcia jakim jest TULsie.pl (dziś 24hugs)

12 lat temu, w listopadzie 2004 wymyśliłem sobie ksywkę BrandDoctor, 16 grudnia 2007 opublikowałem pierwszy wpis na tym blogu i to był początek mojego romansu z WordPressem. Ten blog przeszedł trzy poważne zmiany layoutu, co przeżyłem boleśnie prawie tracąc wszystkie wpisy.

W tym roku postanowiłem pójść o krok dalej i dać dowód romantycznej miłości do wordpressowego CMSa – odważyłem się postawić sklep internetowy.

Przez lata moja praca polegała i wciąż polega na doradzaniu markom w takich „zabawach”, w końcu przyszedł czas na eksperyment na samym sobie.


Po tematach świadomie się prześlizgnę, tylko czasami lekko pogłębiając jakiś wątek. Chcecie więcej? Pytajcie w komentarzach.

Samo zainstalowanie sklepu to pestka – na tej platformie i na czystej instalacji nowiuteńkiego WordPressa wszystko działa i śmiga jak się patrzy.

Pierwszy kłopot pojawił się przy certyfikacie https – okazało się, że połowa rzeczy padła, większość przeglądarek w ogóle odrzuca domenę jako niewiarygodną. Kilka godzin na telefonie z pomocą techniczną hostingodawcy, duża porcja nerwów i nie mniejsza uporu, że to ja mam rację, a „u mnie działa” – przepraszam, nie znajduję lepszego słowa – gówno mnie obchodzi i serwis w końcu ruszył w bezpiecznym połączeniu. Małym pikusiem okazała się instalacja płatności PayPalowych (karty kredytowe), równie łatwo i w 100% on-line poszło z Przelewy24 (szacun za ich pomoc techniczną, która pomogła w konfiguracji kilku innych, zupełnie nie dotyczących płatności, wtyczek).

Największą trudność sprawiły sprawy geolokalizacji i konfiguracja przesyłek. Okazuje się, że firmy kurierskie nie są w PL przygotowane do rozmowy i pomocy sklepom internetowym, które startują. Jak sądzę rozmawiają tylko z dużymi, którzy mogą im obiecać odpowiedni obrót. Resztę mają w dupie – sprawdziłem wszystkich dużych graczy.  Nawet jeśli mają wtyczki to udostępniają je po angielsku, nie oferują polskiego supportu i nie gwarantują, że w PL wtyczka zadziała. Koniec końców prawie się zaprzyjaźniłem z developerem polskiej darmowej wtyczki umożliwiającej wysyłanie paczek za pośrednictwem GLOBkuriera – multioperatora i pośrednika. Zaprzyjaźniłem, bo wtyczka też jest wciąż „under construction’, więc jestem niejako królikiem doświadczalnym.

Tu pierwsza rada a propos wtyczki/rozszerzenia Waszego WP:

jeśli nie znaleźliście darmowej wtyczki do tego, co Wam podpowiedziała wyobraźnia tzn. że źle szukaliście 🙂

Nie dajcie się zwieść stronom z płatnymi wtyczkami i zanim coś kupicie poszukajcie jeszcze kilkukrotnie. W mojej instalacji jest 5 wtyczek, które, szukając jakiejś funkcji, natychmiast odnajdziecie jako płatne, a tak na prawdę nie kosztują ani grosza i są aktualizowane bardzo często.

Tu jedno wtrącenie, takie case study:

W ramach pomysłu na kupony zakupowe znalazłem jakąś wtyczkę. Zainstalowałem, ale w trakcie testów okazało się, że coś niej nie działa i nie wysyła ludziom zakupionego kuponu wraz z numerem, a tylko samą informację. Oczywiście zaraz znalazłem alternatywę – nieco bardziej ubogą, ale na moje potrzeby wystarczającą. Pierwotną wtyczkę odinstalowalem, ale napisałem do jej developera – jakież było moje zdziwienie, jak odpowiedź na moje zapytanie przyszła z przeprosinami już po kilku godzinach. Następnego dnia wtyczka miała dostępną aktualizację rozwiązującą mój (ale pewnie nie tylko mój) problem. Dla mnie było już za późno, już skonfigurowałem i używam innej wtyczki, ale pewnie jeszcze do niej wrócę – przynajmniej dla samej przyjemności profesjonalnego supportu do zupełnie darmowego kawałka kodu!

Piękno WordPressa tkwi w jego popularności – w zasadzie na każdą fanaberię jest wtyczka, albo odpowiedź na forach, FAQach, czy w oficjalnym supporcie tego lub owego. Google it! 🙂

Niestety to piękno jest również zagrożeniem – jest mnóstwo wtyczek, które nie są bezpieczne, zawierają błędy lub nawet furtki dla hakerów – warto każdą wtyczkę przed zainstalowaniem sprawdzić np. tu. Druga pułapka tego piękna to to, że nie zawsze, a w zasadzie sporadycznie można znaleźć wtyczkę spolszczoną lub wręcz polską. Ale WP i na to ma odpowiedź – można dowolny plugin spolszczyć samodzielnie prawie że nie ingerując w jego kod. Bardzo dobrze napisana wtyczka lub skórka pozwala na to w 100%, średniej jakości wtyczki w nieco mniejszym stopniu itd. Np. woocommerce mimo, że jest niby spolszczony w 100% wymaga przynajmniej 3 poprawek (tyle ja znalazłem) w kodzie wtyczki. Pozostały jakieś angielskie wyrazy, które niczym rdza pokazują się w najmniej spodziewanym momencie.

Największym wysiłkiem okazało się dostosowanie zdjęć produktów – jakimś cudem, albo, nazwijmy to po imieniu, skutkiem niedbalstwa, nieprzywiązywania wagi do szczegółów, detali i lekceważenia kontrahentów polscy producenci mają nieskatalogowane, często złej lub bardzo złej jakości zdjęcia produktów. Udostępniają je, ale każde zdjęcie wymaga obróbki, skalowania, zmiany barw, czy przestrzeni kolorów z CMYK na RGB itp. itd. Bez Photoshopa, albo czegoś podobnego będzie bardzo ciężko, albo w ogóle nie dacie rady.

Kolejna trudność to opisy produktów – to zmora! Te producenckie są suche jak jesienne liście z czasów wiktoriańskich, nie zawierają żadnych lub szczątki naprawdę potrzebnych Wam i Waszym użytkownikom informacji. Zatem spędzacie godziny szukając, pisząc, wertując fora, poprawiając itd. itp.

Teraz już wiem, dlaczego opis identycznego produktu w każdym sklepie jest różny. Wcale nie dlatego, że ecommerce tak bardzo stawia na oryginalność. Po prostu każdy musi napisać to samodzielnie.

Kłopotem nie do przejścia okazała się dla mnie wtyczka cache’ująca – W3 Total Cache. Nie mając wystarczającej wiedzy programistyczej nie umiem jej skonfigurować tak, aby wszystko działało, a w zasadzie tak, aby działało cokolwiek 🙂

A więc moi drodzy czytelnicy – zapraszam Was do naszego e-sklepo-dziecka postawionego w 100% rękami stratega marketingowego – nie grafika, nie programisty, nie developera.

Zapraszam do 24hugs.pl!

[24hugs to dawniej TULsie.pl]

Marcin Kalkhoff
Marcin Kalkhoff

Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

Artykuły: 534

2 komentarze

  1. Bardzo podoba mi się Marcin, że pokazałeś od kuchni stawianie sklepu. Dla jednych nadal będzie to wyzwanie, którego nie przeskoczą. A tutaj podajesz na tacy kawał dobrej wiedzy ułatwiającej poradzenie sobie z tym wyzwaniem samemu lub np. z programistą, i to bez wydawania $ na płatne wtyczki. A to, że Ty jako strateg za to się zabrałeś, cóż … przyznaj się że jesteś kombajnem wielokompetencyjnym 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.