Branding czy polityka

Mam nadzieję, że czytają to osoby zajmujące się markami.

Nazwa tego bloga komunikuje, że zajmuję się markami, o nich piszę, je tworzę i naprawiam. Ale czy tak naprawdę to właśnie robię?

IMG_0028

Dwa lata temu rozpocząłem nowy projekt. Wspólnie ze zleceniodawcą założyliśmy, że potrwa około trzech – czterech miesięcy, max pół roku. Finał nastąpił po roku z okładem. Z jakiego powodu?

Całość zaczęła się od prezentacji strategii, po której zostałem poproszony o jej wdrożenie. Rzecz dotyczyła nowej marki, pod parasolem której miało się pojawić sporo produktów. W trakcie pierwszych rozmów całość wyglądała na gotową do odpalenia. Wysnułem wniosek, że moją rolą jest wdrożenie. Wdrożenie polegające na zebraniu wszystkiego dostępnego w organizacji w zgrabną całość, finalne określenie wartości jakie nowa marka ma przenosić, umiejętne i sprytne podpięcie produktów by markę wspierały, nadanie wszystkiemu kształtu komunikacyjnego i… sru 🙂

Właśnie, żadne sru.

Doskonale wiemy, że czym dalej w las tym więcej drzew. Znamy również (i często się z tego śmiejemy) korporacyjne meandry, zawiłości, układy, grupy wsparcia i interesu. Myślimy również, że spadając ze spadochronem rozpostartym przez Zarząd jest łatwiej, a kręte ścieżki biurowych korytarzy wyglądają na prostsze i szersze. Zarządowe namaszczenie, mogłoby się wydawać, burzy mury, łamie opornych (takich, którzy krytykując i czepiając się za wszelką cenę chcą udowodnić sens istnienia swojej osoby i stanowiska) otwiera zamknięte drzwi. A więc nie. Nie burzy, nie otwiera, nie łamie, a oporni wyrastają spod dywanów korytarzy jak pieczarki.

Wdrożenie projektu potrafi zająć w korporacyjnych strukturach więcej czasu niż jazda rowerem z Przemyśla do Szczecina i z powrotem i tak jeszcze ze trzy razy. Co gorsza nie poprawia kondycji tylko ją psuje.

Jak pisze w swoim felietonie na LinkedIn, Martin Lindstrom, polityka zabija marki. Twierdzi, że 90% czasu zajmują mu polityczne rozgrywki, a jedynie 10% sama praca brandingowa. I ja się pod tym podpisuję.

Jak sobie z tymi meandrami korytarzy wielkich firm poradzić?

Martin podaje trzy proste wskazówki – posługiwanie się przykładami spoza branży dla której aktualnie pracujemy, zakładanie konsumenckich okularów oraz przyspieszanie decyzji.

Moim zdaniem, ale przecież mam nieco inną perspektywę niż Martin, świetnie działa argumentacja dotycząca skalowalności biznesu – a co byś zrobił, gdyby Twoja firma działała np. we Francji lub w USA. Niemniej skuteczne są argumenty dotyczące konsumenckiej perspektywy (każda firma w toku swojego rozwoju coraz bardziej oddala się od swoich klientów, koncentrując się na własnych problemach), czy posługiwanie się przykładami z codziennego życia.

Sukcesem jest, gdy uda się znaleźć argument, trafiający w codzienność osób decyzyjnych, w ich małe, ale uprzykrzające życie bolączki.

Moją taktyczną radą jest zadawanie jak największej ilości trudnych i dotkliwych pytań, takich które by na nie odpowiedzieć wymagają zastanowienia. Pewnie nie będą nas za to kochać, ale dadzą szansę wykreowania dobrej marki i skutecznego komunikatu.

Marcin Kalkhoff
Marcin Kalkhoff

Admirator prostych i działających rozwiązań. Wszystkożerna hybryda technicznego wykształcenia z kreatywnym, komunikacyjnym i biznesowym doświadczeniem. Specjalista strategicznego kreowania i zarządzania marką. Jedyny strateg w Polsce, który służbowo siedział na Pudelku i, który swoją zmaterializowaną strategię, może oglądać w muzeum w Atenach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS oraz Uniwersytecie Warszawskim.
Twórca i Partner marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, autor tego właśnie bloga, współtwórca Klubu Strategów Marketingu oraz współautor książki „Po prostu strategia. Instrukcja budowy i obsługi silnej marki”.
Współpracuje z firmami z wielu sektorów: internet i media, FMCG, bankowość, ubezpieczenia, IT, telekomunikacja, opieka zdrowotna.

Artykuły: 534

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.